Forum www.l2katedra.fora.pl Strona Główna

www.l2katedra.fora.pl
Katedra
 

Beznadziejne Opowiadania Shani :P

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.l2katedra.fora.pl Strona Główna -> Karczma
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Shani




Dołączył: 30 Lis 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elbląg

PostWysłany: Pon 15:09, 06 Paź 2008    Temat postu: Beznadziejne Opowiadania Shani :P

"Odmienność"

Hm.. opowiem wam historie pewnej Elfiej dziewczyny... wiec zacznijmy od początku.
Byla dość ciepla jesień, wzgóża Kristenparmu wyglądaly przepięknie, gdy pokrywaly je zloto-brązowe liście z Ipnokuminusa (życidajnego świetego drzewa Elfiej rasy), wiał ciepły wiatr, który roznosił zapach pieczonych ciast, a właśnie ciasta a dlaczego, ponieważ trwały przygotowania do co rocznenego festynu z okazji Matki natury. Wszyscy latali jak poparzeni, przygotowywując tony jedzenia, strojac glówna scenę, stoły, oraz siebie samych, kazdy był szcześliwy ponieważ uważają że gdy sie przyjdzie na ów festyn z parą, matka natura ich blogosławi i beda sobie przeznaczni, lecz inaczej było w przypadku Jiny, chodziła nadąsana, smutna, a szczegolnie zła gdy ktos ją pytal z kim przyjdzie na zabawe. Festyn miał sie zacząć juz wieczorem, lecz Jinie nie bylo do śmiechu...
nitk tak naprawde nie wiedział czemu tak sie zamartwia i ciagle sie zlosci, no ale ja wam to wyjasnie. Jina gdy miala jakies 80 lat ( na ludzkie 16 lat) przekonała sie o swojej odmiennosci, tak tak to jest to czym myslicie, byla ona Homoseksualna, a w kazdym miescie Elfow szczegolnie na zadupiach (czyt. wioskach Razz) bylo to karane z pelna surowoscia, czyli wygnaniem i wydzieciczeniem... no ale coż zrobić, wypadło na nia niestety, mozna uznać to za klatwe, tak przynajmniej ona uwazala. Nie widziala co ze soba ma zrobic, łkała po nocach, snuła sie wdzień niczym cień, udajać powietrze i zeby nikt jej nie zauważyl, starannie ukrywajać swoje odmienne uczucia, no ale przejdzmy wkoncu do konkretow Wink.
Wybiła godzina 18:30, o 19 mial sie zaczac festyn, wszyscy juz stali na glownym placu, Jina tez przyszla obmyslajac co zrobic i jak powiedziec wszystkim o sobie...no i wrescie nadeszla upragniona 19, wybuchly fajerwerki, kazdy skladal sobie jak najleprze zyczenia, stojaca na uboczu Jine zauważyl Frincz, mlody elf ktory kochal sie w Jinie, podszedl do niej zaczynajac jakis dialog:
Frincz: - Czesc Jina, co tam słychac ?!?
Jina:- (szepczac) czesc..
Frincz: cos sie stalo, czy co ?
Jina: nie twoj interes...
Frincz: no dobrze, skoro nie chcesz powiedziec mi o co chodzi, to ja ci cos powiem....
Frincz: wiesz Jina... podobasz mi sie juz od dawna...., a skoro mamy festyn w tak piekny dzien.... i znasz tradycje.... to chcialbym...no dobra... wiesz kocham Cie i chcialbym zebys na festynia byla moja para....poniewaz chcialbym spedzic z toba reszte zycia co ty na to ?
Jina: Frincz.... ja tez mi cos powiedziec....
Frincz: nie musisz nic mowic... chodz zabawimy sie na festynie...
Jina: ale Frincz... zaczekaj...

Gdy zlapal za jej reke i prowadzil szybkim krokiem w strone placu... tak szarpenela go i z zapomnienia krzyknela.
Jina: Frincz ty idioto ja niechce byc z toba, poniewaz nie pociagaja mnie meszczyzni, ja lubie kobiety... !!!
Nagle zlapal sie za buzie zatykajac je reka.... zapadla cisza... wszyscy staneli jak wryci gapaic sie na nia jak na jakies dziwactwo...
ktos z tlumu ludzi zaczol krzyczec... wygnac odmienca z naszej wioski... nie bedzie nas demoralizowac i naszych dzieci.... Wynos sie odmienna potworzyco... no i zaczelo sie na dobre... cala wioska zaczela skandowac przeciwko Jinie...a wiadomo jak ja zlapia grozi jej naj surowsza kara... Dziewczyna zaczela uciekac, przed rozszalalym tlumem... niegdy pogodnych rodakow... a teraz elfow zadnych jej krwi... bo moglo by sie wydawac ze kara to wygnanie... lecz w niektorych wioskach a szczegolnie w tej w ktorej mieszkala Jina odbywal sie samosad.... wiec nawet mogli ja zabic... co mieli zamiar uczynic...
Uciekajac przez wioske z zaulka ktos ja zlapal za reke w ciagajac w ciemnka uliczke... to byl Frincz

Frincz: wiem ze powinienem Cie wydac wiesniakom, a ogolnie to jestem cholernie wsciekly, ale poniewaz Cie kocham, pomimo twojej odmiennosci, pomoge ci uciec, fakt moze to sie odbic na mojej reputacji i zdrowiu, to poczuwam sie do tego obowiazku...
Jina: Frincz... ja... niewiem co powiedziec...powinnies mnie znienawidziec za to co ci zrobilam, a Ty mimo wszystko... mnie ratujesz...
Frincz: Cicho bądź glupia ! bo nas uslysza, a wtedy nie wymkniesz sie stad... chodz idziemy do starego tartaku, tam jest tunel, ale niestety prowadzi on do wielkiego miasta Mrocznych Elfow Sukubus , odzszukaj straznika stojacego przy bramie nazywa sie Jericho on cie wpusci do miasta, a stamtad odplyniesz do miasta Ludzi Grinefand, tam juz dalej sobie poradzisz i moze znajdziesz swoja milosc, co mowie ze smutkiem... eh... no dobra to teraz lec... bede tesknil...
Jina: dziekuje ci... nigdy Ci tego nie zapomne Frincz... (pocalowala go w policzek poczym pobiegla do starego tartaku)

Wchodzac do Tartaku, odrazu w oczy zucil jej sie kawalek skory ktorym byla przykryta klapa od tunelu... Jina szybko otworzyla ów klape i wskoczyla do tunelu.... tuniel byl spory... cos okolo 150 kilometrow dlugosci.... cale szczescie ze byl oswietlony pochodniami.... Jina do miasta Sukubus dotarla na drugi dzien, brudna, glodna i wyczerpana wyczolgala sie druga strona... na szczescie Ten sam straznik co mial stac przy bramie, mial przerwe i siedzial w chatce wartowniczej wcinajac obiad (druga klapa od tunelu wlasnie sie znajdowal w tej chatce ) Nagle zauwazyl ze cos sie porusza i proboje wydostac spod jego dywaniku, podchodzac i podniszac go zauwazyl Jine mowiac:

Jericho: O jasny gwint !!!
Jina: Czy ty jestes straznikiem bramy miasta i zwiesz sie Jericho ?(ledwo mowiac)
Jericho: Tak to ja a co chodzi ? wogole skad sie tu wzielaś ?
Jina: Ja ucieklam z mojej wioski poniewaz chcieli mnie zlinczowac, moze nawet zabic za ma odmiennosc.... Frincz mnie uratowal i pomogl uciec... powiedzial mi ze mam cie znalesc i ze mi pomozesz dostac sie na prom do Grinefand...

Dziewczyna wypowiedzawszy te slowa zemdla z wyczerpania..
Jericho: Eh... kolejna ofiara Homofobow... hehehe... no coz pomoge jej... szkoda dziewczyny... niech ma to szczescie moze kogos znajdzie w tym zapyzialym miasteczku ludzi hehehe (gadajac do siebie)....


CDN....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
B0L0




Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom

PostWysłany: Pon 16:25, 06 Paź 2008    Temat postu:

hehe
Jak zwykle nieoczekiwane zwroty akcji Razz
pozdrawiam

Nieoczekiwane to znaczy ? Razz (Shani)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
B0L0




Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom

PostWysłany: Wto 9:54, 07 Paź 2008    Temat postu:

Ano wszystko pieknie, stoły stoją wino sie leje, ludziska tańczą, czlopczyk wyrywa dziewczynke, a tu nagle zonk! Razz
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shani




Dołączył: 30 Lis 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elbląg

PostWysłany: Wto 13:44, 07 Paź 2008    Temat postu:

Nastał wkońcu dzień, dziewczyna otworzyla lecz widziala jakby przez mgle. Spojzala na swoja prawa reke i widziala w niej wbita jakas igle z dlugim sznurkiem prowadzacym do sredniej wielkosci woreczka, przerazona zaczela krzyczec:
Jina: Co to jest? o boze? wijmijcie mi to... !!!
Jericho: Cicho badz glupia ! nie ma sie czego bac, to jest nasz najnowszy wynalazek medyczny, mowimy na niego kroplowka, a w worku do ktorego prowadzi ten sznurek znajduje sie najwazniejsze mineraly, wzmacniajace organizm, wiec bedziesz mogla przez tydzien smigac nie czujac zmeczenia...
Jina: Dobrze skoro tak mowisz, to ci zaufam...

Po godzinie czasu, tak zwana kroplowka splynela cala do krwioobiegu Jiny, Jericho pomogl jej sie ubrac i dosiasc do stolu gdzie czekal na nia cieply posilek, musiala go zjesc zanim wyrusza, w strone przystani, gdzie unosil sie nad woda prom... Po popsilku odrazu wyruszyli skrotem a zarazem zaulkami zeby nikt ich nie zauwazysz, fakt że Jericho narazal swoja reputacje i mogl zostac usuniety ze stanowiska, lecz przyzekl kiedys Frinczowi, swojemu przyjacielowi, ze zawsze moze liczyc na niego i jego pomoc i nie wazne jakie moze to stanowic zagrozenie dla niego....
Wkoncu dotarli na miejsce, ale jak to zawsze bywa w takich sytuacjach, nie moglo odbyc sie bez problemow.... przy wejscu na prom stal okrutny szef strazy miejskiej Durtich, skubany mial tak przenikliwy wzrok,ze zawsze zauwazal podstep i krecenie... no ale coz bylo zrobic, przystaneli na chwile rozmwiajac o planie przedostania sie na prom...

Jericho: Sluchaj Jina gdy podejdziemy do niego moze wszystko sie zdazyc wiec badz, przygotowana na niespodziewane akcje...
Jina: Dobrze, mam nadziej ze nam sie uda...
Jericho: Tak ale moze pojsc cos nie tak, wtedy zrobie wszystko zebys sie dostala na ten prom, nawet zgine za ta sprawe, a wsumie to za to ze dalem slowo przyjacielowi...
Jina: ale nie musisz tego robic dla mnie, przeciez jestem Elfka, wdodatku jasna, a ty Mrocznym, wiec to troche dziwne...
Jericho: Niema czasu teraz na gadanie, kto jakiej rasy sie urodzil, jest jak jest i nic tego nei zmieni....dobra idziemy ale pamietaj ja znim gadam, ty naciagnij kaptur na glowe zeby nie bylo widac zbyt dobrze twojej twarzy..

Ruszyli wiec w strone Durticha... pewnym lecz nerwowym krokiem..

Durtich: Jericho, lamago kogo znow prowadzisz na ten prom hmm???
Jericho:Nie twoja sprawa Durtich... zajmij sie swoimi sprawami...
Durtich: Jak smiesz do mnie mowic takim tonem smieciu i laskawco dla Jasnych Elfow... Hej Ty tam w tym kapturze.. kim jestes ? jak sie nazywasz?
Jina: ...... (milczy)
Durtich: No mowie do Ciebie, ogluchlas?
Jericho: Zostawa ja Ona jest ciezko chora i musi plynac na Grinefand do Zielarki...
Durtich: tak ? a to ciekawe ? u nas tez jest dobra zielarka... zaraz zobaczymy kto sie po tym kapturem kryje...

Durtich podszedl do dziewczyny i zdjal jej kaptur, wybaluszyl oczy i zaczol sie drzec..

Durtich: Na Shilen o ku... (czyt. kurde Razz) przecierz to jasna mloda elfka i to pewnie Homo... (jak juz mowilam niec sie przed tym typem nie ukryje)
Jericho : Jina beignij na prom szybko...

Dziewczyna zaczela biec najszybciej jak potrafi, w tym samym czasie Jericho wyciagnal miecz i zaczol szermierke z Durtichem, walczyli jakies 5 min, Dutich zostal usmiercony a Jericho ciezko ranny... Jina zbiegla z promu, ktory juz powili ruszal, wziela Jericho za dwoe rece i ciagnela go w strone promu, w ostatniej chwili zdazyli...
Zaciagnela do starej kajuty nie uzywanej juz od lat....

Jericho : po co po mnie wracalas? i tak juz jestem skonczony, zreszta to nie ma znaczenia i tak nie dlugo umre, bo ten bekart pomotu Shilen mial zatrute ostrze..
Jina: Jak to,? Ty nie mozesz umrzec.. tyle dla mnie zrobiles.. a teraz co odchodzisz zraniony jakim zatrutym ostrzem...?
Jericho: nemartw sie mala, gdy dotrzesz do miasta ludzi, bedzie wszy inne, to znaczy bedziesz wolna w wolnym swiecie...
Jina: Ale ty... co bedziesz mial z tego.. tylko beznadziejna smierc...

Gdy powiedziala do niego te slowa... Jericho juz niezyl... dziwczyna pograzona w smutku... i zmysla ze umarl facet, ktory tyle jej pomogl... a w dodatku zmarl przez nia...to samo myslala o Frinczu ze pewnie tez juz niezyje i to takze przez nia... Doszla do wniosku ze przez wszyscy umieraja.. lecz mylila sie, oni umieraja za przyjazn i chec pomocy od samych siebie..
Plynela tak z 2 miesiace zanim dotarla do Miasta portowego Grinefand...przez caly ten czas rozmyslalala.. nad tym co sie juz wydarzylo i co moze sie jeszcze zdazyc... wkoncu statek przybil do brzegu...
Najpierw z promy wysiadali rolnicy z bydlem i zbozem... potem rzemieslnicy, a na koncy prosci ludzie bez tytulu spolecznego, oraz Jina...
Gdy zeszla z promy ujazala, piekna kraine, piekniejsza od jej rodzinnej wioski nawet, rozdladajac widziala, gdzie niegdzie pary homoseksualnem jak Hetero...
lecz to tylko tak pieknie wygladalo, jak kazdze miasto nawet Grinefand posiadal, zlodziei, mordercow, bandytow i caly ten syfiasty motloch, lecz to i tak wzmiejszonym stopiu niz gdzie indziej i bardziej ukryte...
Jina pierwsze co to udala sie do Karczmy, chciala pogadac z barmanem, byc moze ona znajdzie chwile by porozmawiac znia i byc moze poinformowac... gdzie ewentualnie moglaby znalesc jakas prace... bo wkoncu trzeba z czegos zyc... ale co z tego.. Dziewczyna dalej byla smutna i przygnebiona, nadal nie miala pewnosci czy odnajdzie tutaj swo milosc...

CDN....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
B0L0




Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom

PostWysłany: Śro 9:07, 08 Paź 2008    Temat postu:

Czy w nastepnym odcinku gościnnie wystąpi Kazimiera Szczuka? Razz
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 19:01, 09 Sty 2012    Temat postu:

No i co? Ciąg dalszy miał nastąpić i nima!
pozdrawiam
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.l2katedra.fora.pl Strona Główna -> Karczma Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin